Pierwszy grudnia. Być może obierasz mandarynkę, a w Twoich
słuchawkach sączą się rytmy utworu „Last Christmas”. Adwent- czas radosnego
oczekiwania. Fakt. Jednakże niepokoi mnie, jak to radosne oczekiwanie wygląda.
A raczej jego brak. Mam wrażenie, że niedługo w lipcu będę kupowała znicze z
motywem wielkanocnych zajączków, bo „Święta tuż, tuż!” Kiedy wejdę do dowolnego
marketu, atakują mnie świąteczne promocje. I przysięgam, jeśli w tym roku
zobaczę reklamę w stylu: „Świętego Mikołaja nie ma, ale Allegro jest!” to
wyrzucę telewizor przez okno.
Może po prostu trzeba być ponad tym. Ja robię swoje. W
hipermarketach wykorzystuję promocję do kupowania makaronu, puszek z kukurydzą
i tym podobnego asortymentu, który przekazuję do wolontariuszy. Mam nadzieję,
że ludzie którzy mnie znają, będą zbliżający okres świąt rozpoznawali nie poprzez ubranie przeze mnie krwistoczerwonego swetra
w renifery, tylko przez to, że będą osobą uśmiechniętą, chętną do pomocy.
Ciebie też proszę i apeluję: może zamiast kupować na
przykład kolejnej paczki chipsów, balsamu(którego w sumie aż tak nie
potrzebujesz, no ale promocja) czy nowych spodni, poświęć te pieniądze na coś
innego i wspomóż biedne rodziny na święta? Może spróbujesz połączyć otwieranie
portfela z otwieraniem serca?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz