Jeśli jesteś w wyjątkowo dobrym nastroju, bądź nie masz
ochoty słuchać smętów nastolatki, pomiń ten post… Nie? Jednak nie? Dobrze, ale
nie wiń mnie potem.
Dzień zaczął się dla mnie, jak dla większości. Zegar biologiczny
nakazał zasnąć o godzinie 2. Pobudka-
6.45. Kuchnia, szybkie śniadanie, danie niewygórowane, ubranie i pędem do
ukochanego Specjalnego Zakładu Karno-Opiekuńczego Łączącego Analfabetów. Dzień
zapowiadał się miło – w związku z licznymi zastępstwami. Oczywiście od części
praktycznej było trochę gorzej- lekcje
podziurawione jak ser, sprawiały, że nie wiadomo było, co ze sobą zrobić, a
lekcje dłużyły się w nieskończoność. W międzyczasie dowiedziałam się kilku
rzeczy… które nie do końca mi pasowały:
- W związku ze zwolnieniem zdrowotnym mamy nową
nauczycielkę. I z bólem stwierdzam, że najbardziej ciętą i wymagającą, jaka
mogła nam się z tego przedmiotu trafić. Jednak może nie powinnam się zbytnio
przejmować (nieoficjalnie jest to zastępstwo tymczasowe).
- Losowanie mikołajkowe- przez pewną dziewczynę zostały
prawie odwołane, bo nie podobało się jej, kto ją wylosował. Po wymianie, udało
się uratować święta. Szkoda, że dowiedziałam się, że ta dziewczyna wylosowała
mnie. A chciałam żyć w błogiej nieświadomości, ergh…
- Wspominałam, że podoba mi się pewien chłopak… Otóż okazało
się, że Marcin* podoba się… chyba większości dziewczyn w naszym roczniku… Po
prostu „cudownie”. To daje mi sygnał, żeby dać sobie spokój. Po pierwsze: już
kiedyś byłam w podobnej sytuacji, taki układ jest bezsensowny- chłopak zaczyna
się czuć jak niewiadomo kto. I te nachalne dziewczyny, bleh. Po drugie: nawet jeśli Marcin nie ma
dziewczyny, to i tak jest wiele kandydatek o wiele lepszych ode mnie.
- Marcin jedzie na tą samą kolonię, co ja. Nie wiem, jak to
będzie wyglądało- mam wrażenie, że oszaleję, bynajmniej nie w pozytywnym
sensie.
-Wizyta u lekarza, być może czeka mnie operacja.
-Mój pies ma napady padaczkowe. Szkoda biednego zwierzaka, w
dodatku, ostatnio straciłam kogoś bardzo ważnego. Boję się, że śmierć znowu się
pojawi.
Niby to szczegóły, małe elementy, ale…
…Nie! Dość! Takie narzekanie nie ma sensu. Owszem, wygadanie
się daje pewną ulgę, ale codziennie jestem zasypywana złem, goryczą, smutkiem
przez media, przyrodę, ludzi.
Może jeśli sama będę bardziej optymistyczna, to i dla innych
ludzi dzień będzie milszy?
Może to szczegóły takie jak miły gest czy uśmiech, niczym
elementy puzzli tworzą układankę szczęścia?
*To oraz wszystkie imiona zostaną zmienione, na potrzebę
złudnej ochrony danych osobowych i łudzenia się, że ktoś oprócz mnie czyta tego
bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz