Trzecia klasa. Rok w którym nauczyciele krzyczą „Egzamin!”
częściej niż „Dostajesz jedynkę!”, albo „Jak to nie macie pracy domowej!?”.
Rok, który jest „decydujący”, „ostateczny”, czy też inne wymyślne nazwy, mające
za zadanie wywołać u nas stres. Dla mnie to po prostu ostatni rok (no chyba, że
nie zdam). Jaki jest mój stosunek do szkoły? Zależy. Od ludzi przede wszystkim.
O ile z „zołzami” poradziłam sobie w klasach 1-3 podstawówki (może kiedyś o tym
napiszę), to mój obecny problem, jest zupełnie inny. Jak to ująć w słowa?
Kocham?… Za dużo… Lubię?... Za mało… Zatem przyjmijmy, że podoba mi się pewien
chłopak. Nic nadzwyczajnego, myślę, że większość osób w moim wieku to przeżywa.
Sedno problemu nie tkwi w samym uczuciu… Chodzi o to, że On ma
najprawdopodobniej dziewczynę. Jako optymistka pomyślałam: „Nie jest aż tak
źle, przecież mogło się okazać, że ma chłopaka.” Jednak… ta niesprawdzona
informacja sprawia, że wariuję. Niepewność i bezsilność – nienawidzę odczuwać
takich rzeczy. Nie mam pojęcia, jak mam się zachowywać. Oczywiste jest to, że
mogę o Niego walczyć (wybaczcie wszystkie Panie, które wojujecie o
równouprawnienie, ale to określenie nie pasuje mi zbytnio do dziewczyny), albo
odpuścić (nienawidzę braku działań). Mam też sobie za złe, że nie potrafię
wykorzystywać okazji, większości okazji, jakie daje mi życie. Więc może nie
będę robiła planów, list, opracowywała taktyki? Może po prostu puszczę się tej
niewidzialnej ściany, „popłynę z nurtem” i będę łapała okazje (niczym motyle), jakie daje mi
los?...
Chyba przeczytałam twoje prawie wszystkie posty, po prostu mnie zaintrygowały. A tak apropo równouprawnienia nie lubię tego słowa, bo wg mnie jest źle definiowane, szczególnie przez część strony męskiej. Choć ja chyba jestem z tego pokolenia, że jak facetowi zależy to niech on się stara, wg tak są chyba "zaprogramowani", że zdobywają, a nie biorą to co zostało, bo to nie jest w ich stylu. Wtedy płeć piękna wie, że facet jest czegoś wart. Trochę się rozpisałam w tym komentarzu, może na tym zakończę:) i przeczytam tą resztę co mi została:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, jest mi bardzo miło. Dzięki Twoim komentarzom aż się zarumieniłam, zrobiło mi się ciepło na sercu. Bardzo się ucieszyłam, że ktoś dał znak życia i pokazał, że chociaż w małym stopniu to co piszę, ma jakiś sens.
UsuńMa więcej wiary w siebie;)
Usuń