Nie lubiłam nigdy, kiedy ktoś zaczynał wpis od „Przepraszam,
że mnie tak dawno nie było, ale…”. Lecz oto mnie samej przyszło tak pisać.
Co było spowodowane moją nieobecnością? W sumie „zawdzięczam”
to wielu czynnikom, takim jak między innymi złe samopoczucie i wizyta w
szpitalu.
Chciałam zebrać w sobie wystarczającą porcję optymizmu, aby
ten post był chociaż troszeczkę pozytywny. Piszę więc bardzo szybko i nie
ukrywam, może być trochę chaotycznie.
Przyznaję, że ostatnio życie mi się troszkę wali. Nie za
bardzo radzę sobie z otaczającą mnie rzeczywistością. Dlatego postanowiłam
zapisać się do psychologa. I to rodzi się pytanie: dlaczego, jak ktoś idzie do
lekarza rodzinnego, nikt nie robi z tego większego halo, a jeśli ktoś z własnej
woli idzie do psychologa staje się… „psycholem”? Wytłumacz mi proszę ten
fenomen.
Jak mi mija nowy rok? Cóż, dowiedziałam się kilu przykrych
rzeczy. Być może czeka mnie operacja. Jednak bardziej dołożyło mi coś innego.
Zderzyłam się ze świadomością, że nie mam przyjaciół.
Owszem miałam pewną grupę osób, z którą wychodziłam,
rozmawiałam. Jednak, nie wiedzą praktycznie nic o tym, co dzieje się w moim
życiu w ciągu ostatnich miesięcy, boję się ich reakcji. A chyba w przyjaźni chodzi
o poczucie akceptacji i bezpieczeństwa, prawda? Jeśli nie dobijam się do nich,
mają mnie tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę.
Jakie są moje postanowienia noworoczne?
Na początku moim postanowieniem było ich brak. Potem na
listę w mojej głowie wpisałam:
„1. Przetrwać.”.
Skreślam jednak ten punkt i zamieniam na:
„Zamierzam odciąć się od pewnych ludzi i starać się być
codziennie lepszą osobą.”.
W komentarzach znalazłam jedno pytanie do mnie:
1.
Skąd pomysł na pseudonim na Ann Scott? (jeśli to
jest pseudonim).
Jest to pseudonim. Przyznaję, że z moich licznych
przydomków, ten ma najmniej ciekawą genezę.
Pomysł zrodził się podczas zakładania kolejnego konta
mailowego. Nie miałam pomysłu na imię i nazwisko. Akuratnie grałam na telefonie
w The Sims, postać, którą wówczas kierowałam, miała na nazwisko Scott.
Wystarczyło dodać imię. Jakie? Moje, tylko brzmiące bardziej… "angielsko".
Mam na imię Anna. Miło mi.
Myślałam, że pseudonim wziełaś od francuskiej pisarki, bo tak też jest:). Tak dowiedziałam się czegoś nowego. Szczerze, żeby to dobrze napisać, nie mogłam się doczekać Twojego kolejnego posta. Domyśliłam się, że twoja nieobecność może być spowodowana szpitalem, bo też kiedyś o tym wspominałaś. Nie przejmuj się, myśleniem niektórych, że pójście do psychologa to nie wiadomo co, tylko po prostu ludzka rzecz:). Też bym poszła z czystej ciekawości, a co:). Jak chcesz mogę stać się Twoim przyjacielem:)
OdpowiedzUsuńZ każdym Twoim komentarzem serce mi rośnie, wręcz fizycznie czuję Twoje wsparcie.
Usuń"Myślałam, że pseudonim wziełaś od francuskiej pisarki."- zatem i ja się dowiedziałam czegoś nowego. :)
Jest mi niezmiernie miło, że moje słowa trafiają właśnie do takich osób, jak Ty.