sobota, 7 grudnia 2013

Role obsadzone

Nie wiem, czy oglądasz filmy/seriale, których odbiorcami z reguły mają być nastolatki. Jako, iż należę do tej grupy wiekowej, niekoniecznie z wielką chęcią zapoznałam się z kilkoma tytułami.
Lecz mam wrażenie, że wszystkie odnoszą się do tego samego.

Zależność jest prosta:
Główna bohaterka musi być osobą, z którą mogłaby się identyfikować jak największa grupa odbiorczyń. Jak osiągnąć ten efekt? Proste. Musi być nieśmiałą brunetką, o niewinnych brązowych oczach. Dodatkowo musi mieć masę kompleksów, popełniać wpadki. Opcjonalnie musi mieć ogromny talent, ale jeśli już, to wokalny, granie na ukulele z kwartetem kóz jest „mało cool”. 



Nie zapominajmy o przyjaciółkach. Dwie? Tak, w zupełności wystarczą.



Dobrze, mamy główną rolę i dwie postaci poboczne. Co dalej?

Fabuła, coś musi ją napędzać. Szkoła? Nauka? Zabawa lalkami? Błagam, to się nie sprzeda. A może… miłość! Tak, to genialny wątek!

Zatem potrzebujemy roli męskiej. Jaki powinien być? Wiadomo, przystojny, najpopularniejszy w szkole. Co z tego, że szczytem jego umiejętności intelektualnych było ułożenie wyrazów z makaronu-literek, skoro prawie wszystkie dziewczyny marzą, żeby pisać mu wypracowania. No i uśmiech, oczywiste, że idealnie proste zęby muszą swoją bielą razić bardziej niż słońce. Czym może się zajmować? Hmm… kapitan drużyny sportowej, ewentualnie gwiazda rocka. Dla optymalnego efektu proponuję piosenkarza rzucającego na koncertach piłkami w widownię.



Doskonale! Dodamy jeszcze zołzy, może jakiś szkolny konkurs, dziwnych rodziców… Coś się wymyśli.

Wydarzenia? Głównym celem naszej bohaterki jest zdobycie serca wymarzonego chłopaka(ponad to spektakularna wygrana w konkursie, upokorzenie drużyny wściekłych zołz przy całej szkole i skończenie roku nauki z najlepszymi ocenami we wszechświecie ). Tylko, że jest jeden problem… ewentualnie kilka. Zależy, jak bardzo fabuła ma być „głęboka”. Może nie utrudniajmy sobie życia, pomyślmy, jakim cudem nieśmiała, niewidzialna dziewczyna ma sprawić, żeby taki chłopak chciał z nią być?...

Sama się zastawiam. To co pisałam wyżej, było na pół prawdą, na pół parodią. Jednakże moje życie co raz częściej zaczyna przypominać właśnie taki serial.

I wygląda na to, że nie dostałam miejsca siedzącego, tylko obstawiono mnie w głównej roli. Nie pasuje mi to, w ogóle. Ale tak, przyszło mi być tą szatynką o spojrzeniu Bambi, która z tęsknotą patrzy na jednego z najfajniejszych kolesi ze szkoły.
W przeciwieństwie do filmowych heroin, nie mam ukrytego talentu, przyjaciółki są w innych szkołach, więc nie ma szans na ambitne operacje, a zołzy-pokonałam dawno.

No i kiedy ogląda się takie produkcje, można pominąć środek filmu, wiadomo- zakończenie będzie szczęśliwe dla głównej bohaterki.

W moim przypadku, nie ma takiego poczucia.

Przez początek tego tygodnia próbowałam być niedostępna. Jak mi to poradziła przyjaciółka:” Musisz przejąć inicjatywę, zagrać z nim w ta grę.”



Zamierzałam być taka przez tydzień, ale nie dałam rady. Szczerze? Najbardziej stresujący i jeden z najgorszych początków tygodnia, jakich miałam. Argh, dlaczego w poniedziałek musiał założyć koszulę, w której lubię go najbardziej? Ale postanowiłam być twarda. Ale, co zabawne, jakby znowu o wszystkim wiedział. Na przerwie starał się skupić moja uwagę, mimo, że siedziałam do niego plecami. Na lekcji dosiadł się do mnie, przysuwał swoje ręce jak najbliżej moich. Odsuwałam je- więc w końcu się poddał. Najgorsze jest to, że mam poczucie winy, bo nauczyciel strasznie go zjechał.
Marcin już na początku lekcji zwierzył mi się ze swoich  obaw. Rzeczywiście- nauczyciel zachowuje się ostatnio wobec nas, jakby chciał nas zabić, zakopać, odkopać, sklonować i ponownie zabić.
Ale nie ma ku temu żadnych podstaw. Jeśli ma jakieś problemy osobiste to niech je rozwiązuje, a nie wyładowuje się na uczniach.
Szczególnie upodobał sobie Marcina.
Oczywiście, kto miał iść do odpowiedzi? Nic nie umiał. Nauczyciel powiedział mu, żeby został po lekcji. Kiedy wrócił do ławki, wycedził przez zęby: ”Przyjdę, pewnie, że przyjdę. Nie zostawię tak tego.” Kipiał od złości. „Marcin, błagam, narobisz sobie kłopotów, po co Ci to?”-powiedziałam łamiącym się głosem. Popatrzył na mnie. Zmienił się, był smutny. Wyszeptał: ”Wiesz co jest najgorsze? Bezsilność. Nic mu nie udowodnię. ”
Jakby mnie ktoś kopnął w brzuch. Nie, wolałabym, żeby ktoś rzeczywiście mnie tak kopnął, ten ból byłby niczym w porównaniu z tym, kiedy zobaczyłam Marcina na granicy wściekłości i łez. No bo ile można znosić ciągłe znęcanie się? Bo jak to inaczej nazwać?

We wtorek nie odezwaliśmy się do siebie w ogóle, nawet się nie przywitaliśmy.

Od środy wszystko zaczęło wracać do normy.

Do tego stopnia, że w piątek na Klasowych Mikołajkach, znowu żartowaliśmy i wygłupialiśmy się.
Zaczynam się w tym wszystkim gubić. Raz on mnie ignoruje, raz (na własne życzenie) ja jego.
Komplikuję sobie życie, ale nie mam pomysłu na inne rozwiązanie.


Wielki Reżyserze Rzeczywistości, czy mogę prosić o wgląd w scenariusz? Nie? No tak… Przedstawienie musi trwać.

6 komentarzy:

  1. Hmm... Co do tych seriali, osobiście uważam, że to raczej taki schemat rodem z USA nie za bardzo sprawdzający się, a co najważniejsze nie mając y zbytniego odzwierciedlenia w naszych realiach, no chyba, że się mylę czasy szkolne mam już dawno za sobą. Osobiście też nigdy wielbicielką takowych seriali nie byłam, jak dla mnie są przesłodzone, kocham słodycze, ale takiego lukru nie jestem w stanie przetrawić. A co do tego Twojego ,,koszyko-piosenkarza" przejęcie inicjatywy nie było by takie złe, albo przynajmniej nakierowanie go na właściwy trop. inaczej puszczą napisy końcowe z pominięciem happy endu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że te seriale średnio odnoszą się do Polskich realiów. Osobiście nie jestem znawczynią, ale wydaje mi się, że nie ma obecnie serialu polskiej produkcji, opisującego życie nastolatki (chociaż mogę się mylić.)

      Właściwy trop? Łatwo pisać, ciężko zrobić. Ale może rzeczywiście spróbuję się postarać, żeby w napisach końcowych nie należeć do grupy statystów.

      Usuń
  2. Bardzo intrygujący post:), jakby dalej analizować wg mnie żaden emitowany serial nie odnosi się do rzeczywistości. Dlaczego niektórzy ludzie to tak uwielbiają, bo może by chcieli by tak ich życie wyglądało w sumie może to ich bardziej trzeba było o to zapytać:). Czekam na dalsze relacje twojego realnego "przedstawienia".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz. Trochę mnie zdziwiło, że napisałaś, iż ten post jest intrygujący. Ja po prostu opisuję moje życie. Ale cieszę, się, że tak uważasz, bo to oznacza, że nawet szara egzystencja może być ciekawa, a właśnie o takie postrzeganie świata mi chodzi.

      Usuń
  3. Jeśli ktoś nakręciłby serial na podstawie tego co tu piszesz chętnie bym to oglądał.
    Współczuję Ci. Wydaje mi się, że powinnaś przejąć inicjatywę. Tylko jak ? Nie masz łatwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że serial na podstawie mojego życia szybko zniknąłby z anteny.
      Jak przejąć inicjatywę? Właśnie, trudne pytanie.

      Usuń