środa, 13 listopada 2013

Anonimowi Katolicy

Wróciłam ze spotkania na bierzmowanie, lub, jak pozwoliłam to sobie nazwać na własny użytek „Spotkanie Anonimowych Katolików”. Do tej pory ich nie lubiłam. Nie chodzi o to, że mam jakieś problemy z Bogiem. Tak jak pisałam w poprzednim poście  „Zależy. Od ludzi przede wszystkim.”. Do księdza, prosto po święceniach, który myśli, że może „Zbawić nasze dusze!” zdążyłam się przyzwyczaić. Jednak nie potrafiłam uszanować przykazania o wzajemnym miłowaniu się, kiedy do akcji wkraczała grupa wiernych parafialnych rówieśników. Nie jestem idealna. Ale jak każdy człowiek, nie toleruję pewnych zachowań. Chyba nie lubisz, kiedy ktoś nie słucha w ogóle, co mówisz? Nie wspominając o tego demonstrowaniu? Wyobraź sobie jeszcze, że dodatkowo ktoś gasi ostentacyjnie światło, rzuca w Ciebie kurtką, robi sobie zdjęcia, prosi o wi-fi i rozmawia z kolegami, komentując inne grupki (poniższe czynności występowały w dowolnej kolejności, zwykle były kumulowane losowo przez dane grupki). Pomnóż to paranormal activity przez 10, dodaj to, że nikogo nie znasz i…  Witam serdecznie na spotkaniu Anonimowych Katolików!
Dzisiaj jednak sytuacja uległa zmianie. Jako, iż siedziałam sama w ławce (Nikt nie chce siedzieć przy mnie? W porządku.), mogłam spokojnie analizować przychodzące osoby. Wśród kilku dziewczyn maniakalnie patrzących w telefon i/lub lusterka zauważyłam blondynkę. Wyróżniała się. Po pierwsze- glany, a nie tak jak dziewczyny stojące przy niej- buty na obcasach. Po drugie- była wystraszona. Nie wiem, czy za pośrednictwem instynktu łowcy, czy instynktu macierzyńskiego, postanowiłam się z dziewczyną zapoznać. Byłam zszokowana. I to… pozytywnie. Wydaje się spokojną, miłą, pozytywną osobą, mamy podobny gust muzyczny i zainteresowania. Nie zamierzam przesadzać, w końcu ile można się dowiedzieć o człowieku po niecałej godzinie rozmowy. Myślę, że przy najbliżej okazji poproszę ją o jakiś kontakt, chciałabym ją lepiej poznać. Może to jeden z życiowych motyli?...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz