czwartek, 21 listopada 2013

Element smutku, element radości… układanka życia

Jeśli jesteś w wyjątkowo dobrym nastroju, bądź nie masz ochoty słuchać smętów nastolatki, pomiń ten post… Nie? Jednak nie? Dobrze, ale nie wiń mnie potem.

Dzień zaczął się dla mnie, jak dla większości. Zegar biologiczny nakazał zasnąć o godzinie 2.  Pobudka- 6.45. Kuchnia, szybkie śniadanie, danie niewygórowane, ubranie i pędem do ukochanego Specjalnego Zakładu Karno-Opiekuńczego Łączącego Analfabetów. Dzień zapowiadał się miło – w związku z licznymi zastępstwami. Oczywiście od części praktycznej było trochę  gorzej- lekcje podziurawione jak ser, sprawiały, że nie wiadomo było, co ze sobą zrobić, a lekcje dłużyły się w nieskończoność. W międzyczasie dowiedziałam się kilku rzeczy… które nie do końca mi pasowały:

- W związku ze zwolnieniem zdrowotnym mamy nową nauczycielkę. I z bólem stwierdzam, że najbardziej ciętą i wymagającą, jaka mogła nam się z tego przedmiotu trafić. Jednak może nie powinnam się zbytnio przejmować (nieoficjalnie jest to zastępstwo tymczasowe).

- Losowanie mikołajkowe- przez pewną dziewczynę zostały prawie odwołane, bo nie podobało się jej, kto ją wylosował. Po wymianie, udało się uratować święta. Szkoda, że dowiedziałam się, że ta dziewczyna wylosowała mnie. A chciałam żyć w błogiej nieświadomości, ergh…

- Wspominałam, że podoba mi się pewien chłopak… Otóż okazało się, że Marcin* podoba się… chyba większości dziewczyn w naszym roczniku… Po prostu „cudownie”. To daje mi sygnał, żeby dać sobie spokój. Po pierwsze: już kiedyś byłam w podobnej sytuacji, taki układ jest bezsensowny- chłopak zaczyna się czuć jak niewiadomo kto. I te nachalne dziewczyny, bleh.  Po drugie: nawet jeśli Marcin nie ma dziewczyny, to i tak jest wiele kandydatek o wiele lepszych ode mnie.

- Marcin jedzie na tą samą kolonię, co ja. Nie wiem, jak to będzie wyglądało- mam wrażenie, że oszaleję, bynajmniej nie w pozytywnym sensie.

-Wizyta u lekarza, być może czeka mnie operacja.

-Mój pies ma napady padaczkowe. Szkoda biednego zwierzaka, w dodatku, ostatnio straciłam kogoś bardzo ważnego. Boję się, że śmierć znowu się pojawi.

Niby to szczegóły, małe elementy, ale…

…Nie! Dość! Takie narzekanie nie ma sensu. Owszem, wygadanie się daje pewną ulgę, ale codziennie jestem zasypywana złem, goryczą, smutkiem przez media, przyrodę, ludzi.

Może jeśli sama będę bardziej optymistyczna, to i dla innych ludzi dzień będzie milszy?

Może to szczegóły takie jak miły gest czy uśmiech, niczym elementy puzzli tworzą układankę szczęścia?




*To oraz wszystkie imiona zostaną zmienione, na potrzebę złudnej ochrony danych osobowych i łudzenia się, że ktoś oprócz mnie czyta tego bloga. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz